Matka Teresa polskiego spożywczaka. Katarzyna Bosacka gościem na UG

zdjecie

Po raz trzeci na Uniwersytecie Gdańskim odbył się Dzień Zrównoważonego Rozwoju. Na Wydziale Chemii zorganizowano z tej okazji specjalne wykłady i warsztaty. Tematem przewodnim w tym roku była woda i jej znaczenie dla życia na planecie. Z Katarzyną Bosacką, dziennikarką, autorką programów o tematyce zdrowotnej i kulinarnej oraz gościa specjalnego wydarzenia na UG, rozmawia o stanie świadomości polskiego konsumenta i o zrównoważonym rozwoju w wymiarze domowym Ewa Karolina Cichocka.

- Działa i uczestniczy Pani od lat w wielu projektach, dotyczących świadomości konsumenckiej. Czy przez ten czas, jako konsumenci zmieniliśmy się trochę?

- Bardzo się zmieniamy. Kiedy zaczęłam odwiedzać sklepy spożywcze 12-13 lat temu i wnikliwie czytać etykiety, to znalezienie wówczas parówek z dużą zawartością mięsa graniczyło z cudem. Teraz mamy parówki z szynki, z piersi z kurczaka, parówki „stówki” czyli ze 100 proc. zawartością mięsa, czy z 96 proc. zawartością mięsa, ze schabu bez glutaminianu sodu czy bez fosforanów.

Ten czas, to ogromny skok,  jeśli chodzi o świadomość i czytanie etykiet przez konsumentów. Moi koledzy nazywają mnie Matką Teresą z polskiego  spożywczaka, ale to nie tylko moja zasługa. To się stało modne. Siedem lat temu, dzięki emisji  programu Wiem co jem, wiem  co kupuję, poszedł impuls z mojej strony.

Na początku było dużo trudniej. Dziś mamy komórki, możemy powiększyć i zobaczyć co jest na etykiecie towaru napisane. Mamy też aplikacje konsumenckie, które nam pomagają. Cała technologia wychodzi nam naprzeciw, wystarczy sięgnąć do jednej z aplikacji i prześwietlić produkty.

Wiedząc, że polski konsument jest wyedukowany, coraz więcej sklepów stara się o niego. Dodajmy, że w Europie, Kanadzie czy Stanach Zjednoczonych ze świecą trzeba szukać kogoś, kto czyta etykiety. Tam nikt specjalnie się tym nie interesuje.

Dotykając tego tematu przed laty, nie zdawałam sobie za bardzo sprawy, że trochę wkraczam na teren ziemi niczyjej. Od  strony etykietowej, opakowaniowej i od sklepowej półki - to jest ogromna wiedza  konsumencka. Nikt wcześniej, nie robił tego w Polsce na taką skalę jak ja.

- Czy możemy przyjąć, że świadomy konsument oddziałuje nie tylko na handlowca, ale też na producenta? Zmienili się, bo nie sprzedawały się parówki bez mięsa?

- Niestety, nadal będą sprzedawane te parówki, bo to towar z tzw.  najniższej półki i cieszy się ogromną popularnością. Np. w moim osiedlowym sklepie, pani Beatka, którą znam od lat stara się sprowadzać towary według wskazówek z moich programów. Ale i tak przychodzą panowie, którzy ciężko pracują obok na budowie. Muszą sobie dostarczyć dużo kalorii i kupują te najtańsze pasztety i kajzerki. Zawsze będzie konsument nastawiony na  najtańszą półkę, który je byle co. To najczęściej mężczyzna do 30 lat. Później, kiedy zakłada rodzinę, dobiega do czterdziestki zaczynają  się problemy z nadciśnieniem, albo z chorobami serca, początki miażdżycy czy cukrzycy. Dopiero wtedy się orientuje się, że trzeba dbać o to, co się je!

Największym konsumentem zupek w proszku w Polsce jest dwudziestoletni i dwudziestoparoletni student. To bardzo młodzi ludzie, którzy  jeszcze nie zastanawiają się i nie zwracają uwagi na stan swoich tętnic i w ogóle na stan swojego zdrowia.  

- Czy zdrowe odżywianie to moda czy konieczność?

Dla mnie konieczność, bo ja się wychowałam w domu kulinarnym. Zdrowe jedzenie było naturalne,  bo jest pyszne, świeże i ma inny smak.

Przytoczę bardzo ciekawe wnioski z badań, na które się często powołuję, a prowadzi je prof. Bożena Cukrowska z Centrum Zdrowia Dziecka od spraw żywienia dzieci. Jeśli chodzi o odżywianie najmłodszych, dziś liczy się nie pierwszy rok od urodzenia, ale pierwsze 1000 dni od poczęcia. Amerykańskie badania wykazują, że  jeśli matki sięgają w ciąży po fast foody, to dzieci… też będą. Dlatego, tak ważne jest to, co je matka. Jeśli je byle co, byle gdzie w ciąży, to jej dzieci nie będą miały skłonności do zdrowego żywienia.

Dziś mamy tyle zagrożeń, jak choćby smog, przetworzona żywność, mamy ocieplenie klimatu i przede wszystkim jeden z najwyższych wskaźników w Europie, dotyczących nadwagi, otyłości i umieralności z powodu chorób układu krążenia. Z tej perspektywy zdrowe odżywianie jest więc koniecznością. Aż czwarta część naszego dobrostanu zdrowotnego zależy od talerza, to jest bardzo dużo. Reszta to geny, styl, warunki życia, czy żyje się w udanym  związku, czy się stresuje w pracy itd. Dlatego kardiolodzy podkreślają, że nasz talerz jest niezwykle ważny.

- Tematyka konferencji na UG, której jest Pani gościem specjalnym poświęcona jest zrównoważonemu rozwojowi. Czy tę kwestię można przenieść na warunki domowe?

- Wiele lat temu, kiedy ekologia jeszcze raczkowała, spotykała się z negatywnym odbiorem, a nawet pewną pogardą. Zaczęła się nawet pewnego rodzaju krucjata celebrytów, którzy siadali na czerwonych kanapach w telewizji śniadaniowej i opowiadali, że piorą tylko w kasztanach, nie szczepią dzieci, a do mycia włosów używają mąki żytniej. To było pewne ekstremum, które wzbudziło pewne obrzydzenie wobec ekologii.   

Ja uważam, że podejście powinno być zdroworozsądkowe. Jeśli nie wiesz, co masz zrobić dla planety, to na początek zrób coś dla siebie i dla swoich dzieci. Zacznij pić wodę z kranu, weź butelkę  wielorazową na siłownię czy na spacer i siatkę wielorazową na zakupy. Usuń plastik z kuchni i używaj oldschoolowe słoiki. To małe kroczki i często nic nie kosztują, a wręcz przeciwnie - pozwalają zaoszczędzić pieniądze. Tak jest choćby w przypadku wody.

Warto skupić się na swoim domu. U mnie od ośmiu lat pijemy wodę z kranu. Żeby mieć gazowaną, kupiliśmy nowoczesny syfon. Gdybyśmy kupowali wodę w butelkach, to zużylibyśmy rocznie aż 80 kg plastiku, nie mówiąc o wydatkach. Woda z kranu jest tania w porównaniu z butelkowaną, a często ma także lepszy skład mineralny.

- Uczestniczy Pani w wielu przedsięwzięciach związanych ze zdrowym trybem życia i świadomością konsumencką. Jedną z nich była organizowana w Gdańsku akcja pt. Miasto na detoksie.

 - Tak, to było 3-4 lata temu. Byłam wówczas twarzą tej słynnej akcji. Dla mnie było to bardzo przełomowym wydarzeniem. W życiu, nigdy nie dowiedziałam się tyle o plastiku! Uważam, że Gdańsk jest jednym z najlepszych ośrodków, jeśli chodzi o badanie oddziaływania plastików w Europie. To ogromna wiedza i nią dzielę się także tu, podczas spotkania na uczelni.

 - Mamy sporo do przemyślenia i przede wszystkim sporo do zrobienia. Dziękuję serdecznie za rozmowę.

Pani Katarzyna Bosacka była gościem specjalnym na zaproszenie Spółki GIWK (partnera Dnia Zrównoważonego Rozwoju na UG), jest też ambasadorem prowadzonej przez GIWK akcji edukacyjnej w ramach międzynarodowego projektu mikroplastikowego FanpLESStic-sea. Koordynatorem kampanii „Miasto na detoksie” jest GIWK. Więcej o kampanii na stronie: https://miastonadetoksie.pl/

Fot. Piotr Wajda

Ewa K. Cichocka/Zespół Prasowy